sobota, 30 marca 2013

Wesołych Świąt

Witam,

Sobotni leniwy poranek, a w domu wyjątkowe zamieszanie. Sam muszę pilnować koszyka, a raczej tego żółtego kurczaka. Już wczoraj na niego polowałem, ale dostałem po łapach. Udało mi się urwać mu tylko jedną nóżkę. Potem już nie miałem dostępu do koszyka. Dopiero dziś Daniel położył go na podłodze, żeby zrobić mi to zdjęcie. Ale znów mi nie pozwolili zjeść tego małego żóltego kurczaka. ehhhh Gdybym był dziki....

Dobrze ale przejdźmy do rzeczy. Chciałbym życzyć wszystkim kotom i ich właścicielom, oraz tym którzy Święta spędzą sami WESOŁEGO ALLELUJA!!

piątek, 29 marca 2013

Buda dla pupila

Hej,

       Wczoraj otrzymałem na Facebookową tablicę ciekawe rozwiązanie jeśli chodzi o zabawki lub przydatne rzeczy dla nas kotów. Wiadomo że wszystko można kupić, ale warto czasem coś zrobić samemu(oczywiście rękami swego Pana). Chciałbym wam ją przedstawić.
       Oto Pomysł na błyskawiczną budę dla Twojego pupila. Potrzebne nam będą dwa metalowe wieszaki, poduszka  i koszulka.
Powodzenia

Mrrrrrrr

czwartek, 28 marca 2013

Doctor Octopus(odkurzacz)



Mrrrrr
Dziś kolejny odcinek ze wspomnianej serii pt. „odkurzacz”. Opowiem wam o tym jak wygrałem morderczą walkę i pokazałem że już jestem dużym kotem.
Dobrze zacznijmy więc. Odkurzacz poznałem przy okazji smacznego snu w swoim koszyku. Jak ?? Obudził mnie obrzydliwy hałas. Coś  takiego jakby trąba powietrzna wpadła do domu. Gdy otworzyłem leniwie jedno oko zobaczyłem jakiegoś olbrzyma, coś na wzór doktora Octopusa( tak jestem fanem komiksów Marvela) tylko z jednym ramieniem. Od razu zerwałem się na równe łapy. Przecież jestem kotem, nikt nie może bezkarnie wchodzić na moje terytorium, a dodatkowo jeszcze tak hałasować. Jeszcze Patrycja jest taka mała, a sama walczyła z tym potworem. Chciałem jej pomóc i zrobić z nim porządek, jednak to on pierwszy zaatakował. Już wiedziałem jaka jest jego broń. Próbuje wciągnąć wszystko do swego ramienia. Na szczęście już wtedy byłem za dużym kotem żeby to na mnie działało. Gdy przyssał się do mojego brzucha, poczułem jakby chciał ze mnie wyciągnąć całe jedzenie które tam zgromadziłem . Postanowiłem zareagować, przeszedłem do kontrataku. Kilka uderzeń łapą z ostrymi jak brzytwa pazurami nie przyniosły skutku. Potwór nic sobie z tego nie robił. Myślałem że już po mnie, gdy nagle ucichł. Stracił moc. Uznałem że to moja szansa. Atak nastąpił błyskawicznie. Wiele uderzeń łapami, dodatkowo położyłem się i tylnymi łapami jak kangur storpedowałem jego mackę. Nagle stało  się coś dziwnego. Potwór poddał się. Patrycja rozłożyła go na części i wsadziła go do szafki. WYGRANA !!! Uratowałem dom przed potworem i udowodniłem sobie że jestem już silnym dużym kotem. Teraz co jakiś czas wychodzi, ale mnie nie atakuje. Poza tym jestem czujny i zawsze bacznie go obserwuje. Wydaje mi się że co jakiś czas sprawdza czy jest ode mnie silniejszy aby mógł przejąć moje terytorium.
Do usłyszenia mrrrrr

środa, 27 marca 2013

Rasowiec i Dachowiec Miesiąca



Mrrrrrrauu !!! 

Zapomniałem wam się pochwalić, ale zgłosiłem się do Konkursu. Nie, nie żadnego tam piękności. Konkurs „RASOWIEC I DACHOWIEC MIESIĄCA” na Pet Supplies Polska. Jest bardzo dużo zgłoszeń, wybrałem jedno ze swoich zdjęć. W puli nagród dla laureatów tej edycji są place zabaw dla kotów SPORTPET DESIGNS, zestawy szwedzkiej karmy BOZITA oraz kwartalna prenumerata magazynu KOCIE SPRAWY. Tak się zastanawiam. Może wkrótce sam zorganizuje jakiś konkurs. Np: "Kociczka dla Felka".
 Gdyby któryś z was chciał wziąć udział w takim konkursie oto link z formularzem zgłoszeniowym http://www.petsupplies.pl/dachowiec-i-rasowiec-miesiaca.html?crID=6
Trzymajcie za mnie kciuki. 
Poniżej przedstawiam zdjęcie które wysłałem. Mrrrrraaauuu!!!!

Komputer

Cześć,

          Dziś kolejny odcinek z serii urządzenia domowe. Tym razem na tapetę idzie komputer. Jego też odkryłem dosyć szybko gdyż tak  samo jak telewizor zajmuje czas pozostałym członkom mojej rodziny.
          Zaczęło się od tego, że bawiłem się i wygłupiałem, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. Kolejne zaczepki nie dawały rady. Zacząłem głośno miauczeć, wtedy Daniel podsadził mnie i pokazał kolejną dziwną rzecz. Była podobna do telewizora ale mniejsza. Nie pokazywała nieustającego ruchu, a jakieś dziwne obrazy.
- dziwne rzeczy ich interesują, pomyślałem sobie.
Po co patrzeć na coś co się nie rusza. Po dłuższej chwili i zbadaniu tego urządzenia odkryłem jego niezwykłe moce. Gdy na niego wszedłem grzał mnie w łapki. Teraz wiedziałem po co siedzą i trzymają na nim swoje łapy. Jednak jest to dziwne urządzenie. bo gdy jest zamknięte i  wchodzę żeby się zagrzać,  nie jest ciepłe, a sam nie potrafię tego otworzyć. Poza tym Daniel i Patrycja nie pozwalają mi na nim siedzieć i mnie zganiają(egoiści), nawet sami między sobą się sprzeczają,  które teraz będzie grzać łapy. Ale kilka razy i mnie udało się na nim wygrzać.
          Szczerze powiem że lubię komputer, jednak często zostaje zganiany, lub lekko szturchnięty w tyłek, gdy tylko na niego wchodzę. Fajne jest też to, że gdy Daniel i Patrycja nie zamkną go na noc, a rano nie mam się z kim bawić to gdy tylko wejdę na niego, coś pod łapkami mi trzeszczy, a oni zaraz się budzą i się mną zajmują.
          To Tyle na dziś. Już jutro postaram się przybliżyć wam suszarkę lub odkurzacz albo obydwie rzeczy. Zastanowię się.
          Poniżej zdjęcie z mojego pierwszego wygrzewania się.

wtorek, 26 marca 2013

Telewizor



Hej Na razie staram się pisać codziennie, gdyż nadrabiam te 8 miesięcy. Potem zapewne moje posty będą rzadsze. Mam nadzieje że do tego czasu nikogo nie zanudzę swoimi opowiadaniami.
W tym tygodniu będę chciał wam przybliżyć moje pierwsze spotkania z elektrycznymi urządzeniami, które są albo bezużyteczne, albo dobrze na nich się śpi.
         Pierwszy na tapetę trafia telewizor. Bardzo dziwne duże czarne pudełko, które czasami pokazuje jakieś obrazy i wydaje z siebie dźwięki. Nie od razu zwróciłem uwagę na to urządzenie, które tak przyciąga pozostałe dwa osobniki. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem obraz w telewizorze pierwsze co zrobiłem to poszedłem za odbiornik, żeby sprawdzić gdzie te wszystkie rzeczy, które mogę zobaczyć z przodu. O dziwo nic tam nie było( tylko kurz, który oczywiście wyciągnąłem na wierzch). Nie wiedziałem w jaki sposób mam tam wejść, przez dłuższą chwile siedziałem przed i przyglądałem się temu dziwnemu zjawisku. Po jakimś czasie znudziło mi się ciągle patrzenie na to, poza tym bolały mnie już oczy. Postanowiłem przejść do działania. Zaatakowałem z impetem i tak samo odbiłem się od jakieś szyby. Moja głowa !!! Zabolało niesamowicie, ale nie poddawałem się zaatakowałem jeszcze raz i ponownie stało się to samo. Trochę mnie wkurzył ten cały telewizor i szczerze powiem nie polubiłem go. Postanowiłem dać mu wtedy spokój na jakiś czas, aż podrosnę i wtedy się z nim rozprawię.
          Po jakimś czasie zauważyłem pozytywne aspekty tego że jest w domu. Zauważyłem że pozostałe koty, bardzo go lubią. Często gdy go włączają kładą się na swoje legowisko, a że zawsze są ciepli to ja biegnę do nich aby się trochę wygrzać.                
         Sam przyznam się do tego, że też z czasem polubiłem telewizor. A Szczególnie gdy jest w nim ta zielona plansza, dużo pionków i jedna piłeczka, która uwielbiam ganiać. Mam nawet film z tego jak oglądam jakieś skróty z weekendu.
                Tak więc podsumowując Telewizor jest w porządku i nie jest taki zły jak myślałem na początku.

poniedziałek, 25 marca 2013

Nowy świat

hej, 

        Dziś opowiem wam jak pierwszy raz zapuściłem się poza moje terytorium. Wymagało to nie lada odwagi aby taki mały kot sam podróżował. Świat należy jednak do odważnych.
        Tak więc zaczęło się wszystko od tego, że jeden z tych dużych kotów pomógł mi dostać się na parapet. Pierwsze co zrobiłem to uderzyłem głową w szybę(wtedy nie wiedziałem co to w ogóle jest). Widok był niesamowity. Tuż przed naszymi oknami widziałem więcej takich dziwnych kotów jak te dwa ode mnie z terytorium. Zachowywali się dziwnie, bo każdy z nich ciągle coś nosił i robił, zamiast odpoczywać wygrzewając się na słońcu. Ogólnie zaczynam podejrzewać że to nie są koty takie jak ja. Ale wracając do parapetu to od momentu gdy już sam potrafiłem tam wejść jest to moje ulubione miejsce do wylegiwania się. Dzięki temu co zobaczyłem za oknem, domyśliłem się że drzwi którymi wchodzą do domu te duże koty muszą prowadzić na teren który widzę z parapetu. Więc postanowiłem, że następnym razem gdy tamci będą wchodzić ja skorzystam z sytuacji i wybiegnę zobaczyć jak tam jest. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Gdy tylko nadarzyła się okazja ominąłem jednego z osobników i wybiegłem poza swoje terytorium. Okazało się dziwne. jakieś takie szare w porównaniu z tym co widziałem za oknem. I ten dziwny zapach jakby wilgoci.... albo wilgoci i kurzu. Nagle stało się coś dziwnego. Otwarły się drzwi naprzeciwko mnie i wyszedł jakiś okropny wielki i straszny kocur. Najeżyłem się oczywiście, jak przystało na groźnego kota. Jednak to nic nie dało on się nie wystraszył, a nawet nie pomyślał sobie, że mogę być groźny. Zrobił pierwszy krok w moją stronę. Ja nie wytrzymałem i uciekłem tam skąd przyszedłem. Mianowicie pierwszy raz wskoczyłem na pufę potem stół, a ze stołu na parapet. Pomyślałem: stąd ten cały ciekawy świat jednak lepiej się obserwuje, a na pewno bezpieczniej.
        Pozdrowienia dla wszystkich kotów obserwujących świat z okna.
       

niedziela, 24 marca 2013

"KICI KICI"



Cześć,
W ten niedzielny poranek, gdzie słońce tak pięknie przebija się przez chmury i wpada do mojego domu, chciałem opowiedzieć wam jak nauczyłem się zdobywać pożywienie.
To nie było takie proste jak się wydaje. Jak byłem malutki mama mnie karmiła swoim mlekiem, ale też wspominała o tym że żeby zjeść trzeba polować. Zaraz po przeprowadzce nie miałem dostępu do mleka od mamy, więc postanowiłem na coś zapolować. Wiadomo że w misce którą dostałem miałem przygotowane jedzenie, ale nie chciałem iść na łatwiznę. Polowałem na wszystko co się ruszało. Sznurki, kurz, kable, papier, nawet na te dwa duże koty(ale to groziło kontuzją) niestety nic nie nadawało się do zjedzenia. Dopiero gdy te dwa koty coś upolowały i jadły wiedziałem, że to jest szansa na zjedzenie czegoś innego. Byli na tyle głupi że gdy jedli to małe kawałki jedzenia brali do ręki i kładli na ziemi wołając „kici kici”. Pewnie że się bałem jeśli o to chcesz zapytać, ale co zrobisz taka natura kota. Muszę polować. Zaryzykowałem i się opłacało. Podbiegłem wziąłem kawałek tego czegoś co leżało na podłodze i pośpiesznie zjadłem. To było moje pierwsze udane polowanie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zrozumiałem że gdy te dwa wielkie naiwne koty wołają do siebie „kici kici” to zawsze coś będę mógł zwinąć dla siebie. Nawet nie zdają sobie sprawy z tego że zrozumiałem już ich ten kod dziwnego porozumiewania się. Teraz gdy słyszę „kici kici” wiem że ograbię tych dwoję z jedzenia. W sumie mieszkają u mnie na terytorium więc mógłbym pobierać od nich jakąś prowizje za to że jedzą u mnie, dzięki temu nie musiałbym więcej polować.
 Tymczasem idę  bo znów słyszę „kici kici” niech nie myślą sobie że tym razem im się uda. Cześć!! J

sobota, 23 marca 2013

kilka słów o rodzinie



Witam,

Tak jak wspominałem wcześniej będę chciał przybliżyć moje życie wszystkim którzy będą śledzić mojego bloga. To jak trafiłem i jak wyglądałem na początku już wiecie z dwóch poprzednich postów. Dziś chciałem opowiedzieć  trochę o pozostałych mieszkańcach mojego domu. Pierwszy osobnik to chyba kocica, choć nie mam pojęcia co to za rasa kota, ale w każdym bądź razie na pewno jest to samica. Skąd wiem ??
                Po pierwsze jest ładniejsza od tego drugiego osobnika i mniejsza a co za tym idzie jej boje się mniej gdy coś zbroje :P Dobrze ale miałem pisać o nich a tu znów o sobie-no ale w końcu jestem kotem mogę być egoistą. Tak więc wspomniana wyżej kocica ma na imię Patrycja, tak przynajmniej zwraca się ten samiec gdy czegoś od niej chce albo po coś ją woła. To jeden wariant. Drugi jest taki że może mieć na imię MIAUUU bo jak ja tak zrobię to też reaguje. Także nie chce wprowadzić nikogo w błąd, to są tylko moje domysły. Patrycja(MIAUUU) zawsze dba o wygląd mojej sierści i to ona zawsze zajmuje się wyczesywaniem mnie(chociaż nie lubiłem tego na początku). Dba też o to żebym zawsze miał jedzonko i niestety dba też o moją dietę…. Ogólnie w porządku kociczka, no ale że jest zajęta, a ja związków nie rozbijam to traktuję ją tylko jako koleżankę.
                Samiec wabi się Daniel choć czasem też reaguje na moje MIAUUU ale rzadziej. Jest dużo większy od samicy a ode mnie to już w ogóle. Na początku się go po prostu bałem, ale teraz wiem że mimo że jest ode mnie większy to tak samo jak ja lubi się ganiać po domu. Niestety przez to że jest większy nie mogę mu podokuczać bo gdy się wkurzy to mnie wygania lub będzie krzyczał, a nie chce sprawdzać ile ma siły. On już nie dba tak o moją dietę jak samica. Gdy coś je zawsze mi daje spróbować. To chyba wszystko o nim, aaa zapomniałbym o najważniejszym, to on jest gościem który wymienia mi żwir. Ta z jego cech jest najlepsza ;)

Tak właśnie wygląda moje stado ;)