wtorek, 2 kwietnia 2013

Świąteczni przyjaciele



Mrrrr

       Hej tak jak wczoraj obiecałem relacja ze świątecznej wizyty. Jeszcze emocje nie opadły, a już w mej głowie kolejna.
       Rano zaraz po śniadaniu spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Patrycja wyłożyła mi transporter miękkim ręcznikiem, aby mi było wygodnie. Droga minęła dosyć szybko i sprawnie. Chyba lubię jazdę samochodem.
       Po dotarciu na miejsce Daniel wyniósł mnie z auta, postawił w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Gdy otwarłem drzwi od transportera zobaczyłem, że obok jest moja kuweta, więc szybko wskoczyłem i zrobiłem co trzeba. Zaraz potem wzbudzałem duże zainteresowanie u nowych osobników. Każdy próbował się do mnie łasić, ależ mnie to wkurzało. Tylko mój wrodzony spokój pozwolił na powstrzymanie się od ataków. Potem zobaczyłem długie schody prowadzące w górę, takie same jak są u nas za drzwiami. Od razu pobiegłem żeby sprawdzić co jest na górze. Dom był duży. Nie pachniało tam żadnym kotem, więc nie znaczyłem terenu. Zaraz po zobaczeniu wszystkich pomieszczeń, już wiedziałem, że w kuchni będę najczęściej. Tam był też taki świetny duży parapet tuż nad kaloryferem. To tam stała moja miska i mogłem sobie spokojnie jeść i patrzeć przez okno. Nagle moją uwagę przykuło coś dziwnego. Tuż pod oknem przechadzały się dwa kocury. Gdy je zawołałem spojrzały na mnie ze zdziwieniem. Powiedziały mi że nie mogą do mnie wejść, gdyż drzwi są zamknięte. Postanowiłem sam zejść do nich na dół, ale Daniel zszedł ze mną. Otworzył mi drzwi, a ja wyszedłem przed dom do kotów. Szybko się zaprzyjaźniliśmy. Jeden z nich jest cały czarny ma na imię Murzyn, a drugi szaro-biały Lucjan. Murzyn jest dużo mniejszy ode mnie, ale jak zobaczyłem jak wspina się po drzewie to zwątpiłem. Lucek to duży kot z lekką nadwagą, ale jest niezwykle silny. Daniel chciał nam zrobić zdjęcie gdy  byliśmy wszyscy we trzech, ale jak się nie ma głowy to i zdjęć brak. Zapomniał wziąć z domu aparatu i zanim poszedł po telefon ja już zrezygnowałem z bycia na dworze. Dlaczego ? Gdy tylko Daniel poszedł na górę usłyszałem dziwny dźwięk. Odwróciłem się, a w oddali  pojawił się gigantyczny Pies. Biegł taki rozpędzony, a ja doznałem szoku. Nie mogłem zrobić kroku. W ostatniej chwili najeżyłem się jak tylko  mogłem. Pies nagle zatrzymał się. Chciał podejść bliżej, ale ja nie dałem się nabrać na jego sztuczki. Gdy ten zbliżył się na niebezpieczną odległość, ruszyłem z całych sił w kierunku drzwi do domu. Wbiegłem na górę, potem do kuchni i skoczyłem na parapet. Murzyn i Lucek wołali mnie z dołu, mówili że ten pies jest niegroźny, ale ja wolałem zostać na sowim miejscu. Znów okazało się że zza okna świat jest bezpieczniejszy.
       Co do zdjęć które nam zrobił Daniel, nie nadają się do pokazania. Poprosiłem Murzyna i Lucka o wysłanie jakiś zdjęć. Wysłali mi zdjęcie na którym są obydwaj.

2 komentarze: