Mrrrr
Hej tak jak wczoraj obiecałem relacja
ze świątecznej wizyty. Jeszcze emocje nie opadły, a już w mej głowie kolejna.
Rano zaraz po śniadaniu
spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Patrycja wyłożyła mi transporter miękkim
ręcznikiem, aby mi było wygodnie. Droga minęła dosyć szybko i sprawnie. Chyba
lubię jazdę samochodem.
Po dotarciu na miejsce Daniel wyniósł mnie z
auta, postawił w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Gdy otwarłem drzwi od
transportera zobaczyłem, że obok jest moja kuweta, więc szybko wskoczyłem i
zrobiłem co trzeba. Zaraz potem wzbudzałem duże zainteresowanie u nowych
osobników. Każdy próbował się do mnie łasić, ależ mnie to wkurzało. Tylko mój
wrodzony spokój pozwolił na powstrzymanie się od ataków. Potem zobaczyłem
długie schody prowadzące w górę, takie same jak są u nas za drzwiami. Od razu
pobiegłem żeby sprawdzić co jest na górze. Dom był duży. Nie pachniało tam
żadnym kotem, więc nie znaczyłem terenu. Zaraz po zobaczeniu wszystkich
pomieszczeń, już wiedziałem, że w kuchni będę najczęściej. Tam był też taki
świetny duży parapet tuż nad kaloryferem. To tam stała moja miska i mogłem sobie
spokojnie jeść i patrzeć przez okno. Nagle moją uwagę przykuło coś dziwnego.
Tuż pod oknem przechadzały się dwa kocury. Gdy je zawołałem spojrzały na mnie
ze zdziwieniem. Powiedziały mi że nie mogą do mnie wejść, gdyż drzwi są
zamknięte. Postanowiłem sam zejść do nich na dół, ale Daniel zszedł ze mną.
Otworzył mi drzwi, a ja wyszedłem przed dom do kotów. Szybko się
zaprzyjaźniliśmy. Jeden z nich jest cały czarny ma na imię Murzyn, a drugi szaro-biały
Lucjan. Murzyn jest dużo mniejszy ode mnie, ale jak zobaczyłem jak wspina się
po drzewie to zwątpiłem. Lucek to duży kot z lekką nadwagą, ale jest niezwykle
silny. Daniel chciał nam zrobić zdjęcie gdy
byliśmy wszyscy we trzech, ale jak się nie ma głowy to i zdjęć brak. Zapomniał
wziąć z domu aparatu i zanim poszedł po telefon ja już zrezygnowałem z bycia na
dworze. Dlaczego ? Gdy tylko Daniel poszedł na górę
usłyszałem dziwny dźwięk. Odwróciłem się, a w oddali pojawił się gigantyczny Pies. Biegł taki
rozpędzony, a ja doznałem szoku. Nie mogłem zrobić kroku. W ostatniej chwili
najeżyłem się jak tylko mogłem. Pies
nagle zatrzymał się. Chciał podejść bliżej, ale ja nie dałem się nabrać na jego
sztuczki. Gdy ten zbliżył się na niebezpieczną odległość, ruszyłem z całych sił
w kierunku drzwi do domu. Wbiegłem na górę, potem do kuchni i skoczyłem na
parapet. Murzyn i Lucek wołali mnie z dołu, mówili że ten pies jest niegroźny,
ale ja wolałem zostać na sowim miejscu. Znów okazało się że zza okna świat jest
bezpieczniejszy.
Co do zdjęć które nam zrobił
Daniel, nie nadają się do pokazania. Poprosiłem Murzyna i Lucka o wysłanie
jakiś zdjęć. Wysłali mi zdjęcie na którym są obydwaj.
oj Lucek wcale nie ma takiej nadwagi ;)
OdpowiedzUsuńmówił mi że lekką ma ;P
OdpowiedzUsuń